piątek, 20 lutego 2015

cóżeśmy, ojciec, narobili....



Moje święta, te, które pamiętam, zawsze były bardzo spokojne. Ja, moi rodzice, czasem Dziadzia. Moje wakacje, dni wolne czy popołudnia, choć często miałam kontakt z sąsiadką, moją imienniczką, czy kolegą, wyjeżdżałam do kuzynki albo ona przybywała do mnie, rodzice nieustannie spotykali się ze znajomymi, także dzieciatymi – to jednak codzienność trzech osób.
Od zawsze chciałam mieć dużą rodzinę, może to kwestia tych wszystkich słynnych amerykańskich filmów, gdzie do obiadu zasiada wrzeszcząca, wesoła hałastra. Może wyobrażenie, że kiedy jest wiele bliskich sobie, osób, to jest wesoło i przytulnie.
Te dwie bździągwy, których jestem matką, to wypełnienie tego planu, ale częściowe. Zawsze chciałam mieć więcej dzieci, może niekoniecznie piątkę czy szóstkę, ale trójkę czy czwórkę…?
Szanowny Ojciec początkowo w ogóle dzieci nie chciał. Dość zabawne, że do decyzji o potomstwie przyczynił się nasz pies, który rozbudził w mym małżonku jakieś instynkty opiekuńcze. A kiedy pojawiła się na świecie Nina, jakoś już poszło.
I choć oboje, po urodzeniu Igi, zgodnie twierdziliśmy, że to już koniec przygody, że te dwie nam wystarczą, to po upływie kilku lat zakiełkowało pytanie: „a może jednak…?”.
Poukładało się nam z dzieciakami, z domem, zawodowo. Jest dobrze. No oczywiście, że mogło by być lepiej, ale mając na uwadze nieposkromiony apetyt jako część naszego jestestwa, nie wiem, czy stwierdzenie „mołgoby być jednak lepiej” powinno być kluczowe.
Zatem - jeśli nie teraz, to kiedy?
I tak przez późne rozpoczęcie zabawy w rodzicielstwo, przez te nieszczęsne cesarki, wiele czasu i możliwości mi nie zostało. Zresztą i na wizję trzeciego smroda niektórzy lekarze patrzyli z niepokojem, w kontekście tych cesarek. A jednak „fajnie byłoby z trzecim”.
Pomyśleliśmy – spróbujmy. Jeśli się nie uda, a przecież szanse na zajście w ciążę z wiekiem dramatycznie maleją, to trudno, mamy cudowną rodzinę i w takim zestawieniu na pewno będziemy szczęśliwi. Ale jeśli się uda i wszystko będzie dobrze, to jakoś damy radę, a za parę lat, po tym najtrudniejszym okresie, będziemy mieć naprawdę FULL HOUSE.
I kiedy szłam do lekarza, zaniepokojona, bo bardzo bolały mnie piersi, nie podejrzewałam nawet przez sekundę, co może być przyczyną. On zresztą też nie, przepisał stosowny lek i mnie wyrzucił (o mało co) z gabinetu.
Ale kiedy ból nie mijał a do terminu wiadomo czego było coraz bliżej, już wiedziałam. Zanim zrobiłam test, poprosiłam Szanownego Ojca o piwo, ostatnie prawdopodobnie w ciągu najbliższego półtora roku.
Test pokazał dwie, piękne kreski.
I tak oto, bez najmniejszych problemów z zajściem w ciążę mimo wieku i różnych tam, wieszczących, udało się. W moim ciele rozwija się obcy, pasożyt. Niektórzy nadają tym pasożytom imiona, sądzę, że i my będziemy musieli…

1 komentarz:

  1. Spokojnie, znam dwie dziewczyny, które donosiły trzecią ciążę, mimo tego, że obie zaszły w nią bardzo szybko po drugim cesarskim cięciu (jedna w ciągu 5 miesięcy, druga w ciągu 7 miesięcy, czyli zdecydowanie za szybko) - tak więc uszy do góry. Tylko raczej czeka Cię trzecie cięcie... U nas też pewnie tak będzie, skoro Młoda urodziła się z wagą 4200, to z jaką będzie się pchał na świat jej braciszek? Drugie dziecko, chłopak... aż się boję pomyśleć, a raczej nie zaryzykuję rodzenia naturalnie dziecka z wagą 4500 i więcej...

    OdpowiedzUsuń