wtorek, 18 sierpnia 2015

szpital

No i stało się. Dałam się zamknąć w szpitalu.
W poniedziałek udałam się do lekarza swego na ostatnią wizytę. Obadal, obejrzał i dał skierowanie do szpitala na cesarke. Wprawdzie między słowami przyznał, że całość wygląda nieźle, ale stan po 2 cięciach i przekroczony termin jednak nakazują mu wypisać kwit.
Małżonek, obecny, od razu wraz ze mną do tego szpitala się udał aby umówić się na to cięcie, ale odrobinę później, na przykład na za tydzień.
Szczęśliwie, poniedzialek byl dniem wolnym, obłożenie po długim weekendzie spore i położna mnie odeslala.
Dzisiaj miałam mniej szczęścia...
Przyjechałam sama, bo w końcu ja tylko się umówić. Dyżur miał sam ordynator,co poznałam nie tylko po plakietce, ale też po fizis - ostatnio ordynator został odwołany po tym jak napyszczyl ministrowi i przywrócony,  kiedy w jego obronie stanęła sama premier.
Kiedy zapoznał się z moją historią,  poczytał skierowanie - dosłownie na mnie nakrzyczal. Powiedział, że cięcie powinnam mieć już dawno, że to nieodpowiedzialne, że jestem nierozsadna. Był na tyle przekonujący, że dalam się namówić na cięcie na następny dzień, na jutro, na 19 sierpnia.
W ramach procedury zostałam wysłana na KTG,  które umiejscowione jest koło bloku porodowego. Tak się złożyło, że akurat jakaś kobieta rodziła i to były bóle parte. Leżąc pod KTG, zalewajac się łzami, że znowu mi nie wyszło i słuchając jak się biedna męczy powoli dojrzewalam. A kiedy jeszcze usłyszałam płacz skrzata,  ten najpiękniejszy dźwięk na świecie już wiedziałam.
Poszłam z tym moim zapisem na dół, poczekalam na ordynatora i wykazalam się asertywnościa. Nie chce cięcia. Boją się o mnie? Proszę bardzo,prosze mnie przyjąć na patologie ciąży i obserwować. Jak się coś będzie działo - mogą mnie pociąć kiedy chcą.  Ale ja chcę przynajmniej spróbować, zacząć ten porod.
Usłyszałam jeszcze kilka "ciepłych" slow no ale oto jestem.
Szpital. Jak ja nie znoszę takich miejsc.
Teraz czekam tu, tylko nie bardzo wiem na co. Jak do niedzieli się nie zacznie to pewnie wymusza na mnie to cięcie. A jeśli się zacznie - boje się,  że nie będą chcieli ryzykować i dać mi rodzic. Choc zmusić mnie nie mogą... Jednak mi życie jest mile, i jeśli znowu będą mnie straszyć a ja będę w stresie - kto wie, czy się nie poddam.
Oby nie. Po to ma być ze mną Pani Grażyna,  żeby na trzeźwo ocenić sytuację.
Byle by się tylko zaczęło....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz