poniedziałek, 29 kwietnia 2019

zasłyszane

Idzie K. do przedszkola po syna (w okresie strajku dało się przechować dzieciaka, jedna grupa działała - dowiedzieliśmy się jak strajk prawie się skończył, ale na dwa dni gość się załapał) a Pani do niego z przeprosinami.
- Wie Pan, ja nie wiedziałam, od teraz nie będziemy już więcej dziecku proponować mleka.
- ?? - odrzekł pewnie niemo K.
- No, syn powiedział, że nie może pić mleka, bo ma alergię.
- Ale on nie ma alergii...


Idziemy tak sobie, bez Niny, która kwitnie na zajęciach, w czwórkę. Iga opowiada mi jakąś barwną historię, którą zna także K. W pewnym momencie braknie jej słowa, więc patrzy na K. i woła,
- No, Tato, interweniuj!

A poza tym wyjeżdżamy. I wcale nie chodzi o to, że nie jestem patriotką (bo nie jestem od czasu wygrania przez niektórych ostatnich wyborów i dalszego ich popierania przez innych niektórych - nie utożsamiam się z tym narodem) albo o to, że mi jakoś strasznie zimno przeszkadza (no troszkę tak, ale nie mogę się prezentować jak mięczak)... Mieliśmy jechać na Mazury, spać pod namiotem. Ale prognoza pogody, wedle której w nocy ma być 0 stopni (zero) ścięła mnie też wewnętrznie.
No ej. Bez przesady. I deszcz.
Jedziemy do Włoch. Zamontowaliśmy hak, wynajmujemy przyczepkę, mkniemy. A tam będziemy mieszkać wygodnie i jeździć rowerami, chodzić po górach, i w ogóle.
Mięczaki...

1 komentarz:

  1. No jak Wy jesteście mięczaki, to nie wiem, do jakiej kategorii ja należę :-D

    OdpowiedzUsuń