Młody dał mi do wiwatu a i sam cierpiał, biedaczysko.
Moje podejrzenia okazały się bardzo słuszne, uszko wykazało
się stanem mocno zapalnym. Środowa (w tę środę listopadową, 25ego) wizyta u
pediatry zaowocowała skierowaniem do laryngologa, co udało się na cito
zrealizować.
Z uszka jeszcze do ubiegłej soboty ciekła młodemu ropa.
Gorączka skończyła się w zasadzie wraz z pierwszym wyciekiem tego paskudztwa,
złe samopoczucie także. Najwyraźniej wyciek tego czegoś obniżył biedakowi
ciśnienie w uszku i przestało boleć. Choć jeszcze w poniedziałek dotknięcie
uszka było niemożliwe – coś tam jeszcze musiało się trzymać. W pierwszą środę grudniową
byłam na kontroli, zakaz wychodzenia z domu został utrzymany w zasadzie do
piątku, więc siedzieliśmy przez te półtora tygodnia. Jak w więzieniu. Dobrze,
że pogoda jakaś taka niezachęcająca do spacerów była, więc i nie było
specjalnie tak żal siedzieć w środku.
Młody śpi już pięknie, jak przed chorobą, budząc się tylko na
jedzenie. Katar też przeszedł, więc gondola wózka wyjechała z sypialni.
I tylko żal mi go, że już go antybiotyk spotkał… Ale cóż
robić, z uszkiem nie ma żartów. Choć z badań wynikało, że to wirusówka (kiedy
poszłam na pierwszą wizytę po tej nieprzespanej nocy CRP ciuteńkę tylko
podwyższone), to jednak przy uszach nadkażenia bakteryjne są ponoć normą, nie
będę przecież ryzykować niedosłuchu gada!
Wraz z poprawą nastroju powrócił mój uśmiesznik i radośniak.
I jego codzienny rytm powrócił, więc wszystko w normie.
Wczoraj w nocy, z piątku na sobotę, młody przyswoił ostatnią dawkę antybiotyku i teraz ma już być git. Chronimy przed katarem, budujemy odporność na nowo. Ech...
W połowie listopada byliśmy na wycieczce, o której później,
w końcu, napiszę. A kiedy z niej wróciliśmy zauważyłam, że młody jakby urósł w
te kilka dni. Nagle położony na macie zaczął z uwagą śledzić wiszące nad nim
zabawki, zaczął je dotykać łapkami, mało – zaczął je chwytać! Tak jakby tuż
przed skończeniem trzeciego miesiąca życia postanowił poczynić krok naprzód.
Z tymi zabawkami jest bardzo rozkoszny. Leży sobie bowiem
oto, zabawka nad nim, majta więc rączętami, próbuje chwycić, a żeby sobie pomóc
podnosi też nóżki. I te nóżki nagle wyprzedzają zabawkę, chwyta więc własną
kończynę a zabawka dalej, bezczelnie, dynda. Nóżka zaś, stópka dla pełnej
precyzji, ląduje w buzi. A w zasadzie i to nie jest prawdą. Bo wprawdzie chwyta
tę stópkę i próbuje trafić do mordki, ale najczęściej tuż u wrót nóżka się
wyślizguje i do buzi trafia wyłącznie rączka. Cóż za rozczarowanie…
A do tego zaczął się śmiać, tak cudownie, jak dziecko, nie
tak „do wewnątrz”. Przez chorobę trochę przystopował ze śmichami-chichami, ale
wrócił już do nas z tą swoją wesołością.
Bardzo nie lubi leżeć gdzieś porzucony, kiedy przy stole
siedzimy z dziewczynami. Irytuje się wtedy mocno i trzeba posadzić go przy nas.
Posadzić oczywiście w wersji dla trzymiesięczniaka, bo choć rwie się gówniarz
do siedzenia to jeszcze sporo mu brakuje.
Podczas karmienia wykazuje chęć sterowania ręcznego – kiedy chwyci
mnie za rękę / palec, macha nią w różne strony, jakby kierunek wypływu mleczka
chciał kontrolować. Zdążyłam już zapomnieć, jakie to śmieszne…
Mój syn jest klasycznym mężczyzną. Choćby dziś to udowodnił.
Obudził się z drzemki mocno nie w humorze, o czym rzecz jasna musiał obwieścić
światu. Darł się, w skrócie. Noszenie, przystawianie, kołysanie – nic nie
pomagało. Odłożenie do wózka, pokazywanie lampy – wrzask.
No więc uciekłam się do metody ostatecznej, położyłam na
przewijaku i zdjęłam mu gacie. I nagle – spokój! Uśmiech, gaworzenie, radość!
I tak jest prawie zawsze. Prawie – bo kiedy młody jest
głodny albo kiedy był chory – metoda na uwolnione klejnoty nie działała. Poza
tym działa praktycznie zawsze. Najbardziej rozeźlony Kacper przy zdjęciu
pieluchy i rozpoczęciu oczyszczania powierzchni obesranych / obsikanych zmienia
się w małego aniołka.
Z ciekawych i charakterystycznych cech zanotować także muszę
jedną sprawę. Otóż po
zaśnięciu zdarza się młodemu jakiś problem. A to smoczek wypadnie, a to ojciec
go za mocno kocykiem obwiąże – a Kacper to wolnościowiec i rewolucjonista. I
jest ryk. Na wszelki wypadek, kiedy już do niego pójdę, proponuję drobny
posiłek, jako rekompensatę tych przykrych chwil, czasem propozycja znajduje
uznanie. Niezależnie jednak od losów posiłku, kiedy próbuję gnoma uśpić tuląc i
lulając, wije się i pręży, wrzeszczy i wyrywa. Dziś tak było. Mnie już serce
staje w gardle, myślę sobie – znowu infekcja, niepotrzebnie śmy po dworze
łazili, odkładam go żeby się przysposobić do dłuższej walki – a on odwraca się
do boku łóżeczka, wzdycha z ulgą i zasypia. Troll, jak nic. On po prostu oczekiwał pomocy w rozwiązaniu problemu, a nie tam jakieś lulanie i pieszczoty. Konkretu mu trzeba - problem rozwiązany, gość chce spać. Więc otpitigrinić się od niego i dać spać.
Troll jest naprawdę niezwykle rozmowny i towarzyski. Rozdaje uśmiechy
na wszystkie strony, rozmawia z każdym, kto podejmie temat. Wydyma tak
śmiesznie te swoje małe usteczka i prycha, robi bąbelki ze śliny i wodzi za
siostrami zachwyconym wzrokiem. One za nim też, ale wiem, że to minie. Jeszcze
go będą odganiać…
No i tak to niebawem 4 miesiące się skończą, a młody nie
wykazuje jakichś nadzwyczajnych predyspozycji do przesypiania nocy. Liczyłam,
że chociaż on będzie dzieckiem-cudem w tym zakresie. Niestety, nie zanosi się.
Po choróbsku, podczas którego jadł niewiele i niechętnie, nadrabia teraz jedząc
w nocy co 3 a w dzień co 2 godziny. Jestem prawie zachwycona i słowo „prawie”
robi kolosalną różnicę…
Może jak już nadrobi to trochę się uspokoi? Przez jego
apetyt i ja mam większe potrzeby i jakoś nie mogę przestać jeść. A należałoby,
należało…
Tymek też się zawsze budzi w złym humorze, zupełnie jak ja ☺ Ale pomarudzi chwilę i mu przechodzi. A z tym darciem się na usypianie to Blanka tak miała - ja ja lulalam, bujalam a ona wrzeszczala, szarpala się, złościla. Kiedyś wnerwiona dosłownie wrzucilam ja do łóżeczka i wyszłam na chwilę z pokoju żeby się uspokoić i zebrać siły do dalszej walki (myśląc sobie "a chcesz to się drzyj ") Wracam po minucie bo ucichla, patrzę a ona śpi - generalnie chodziło o "zostaw mnie matka w spokoju bo ja chce spać !!!"
OdpowiedzUsuń