sobota, 10 września 2016

współczesna młodzież

Normalnie już wiem, że zacofana jestem. Ale, kurde, na maxa.
No.
I do tego paskudnie się zachowałam.
Po tym, jak (nie ogarniając rzeczywistości, rzecz jasna), nie skumałam, że zęba będą Nince wyrywać w piątek 16, a nie w piątek 9, odprowadziłam ją tramwajem do szkoły. I stojąc sobie w umiarkowanym tłoku i ścisku zachowałam się bardzo, bardzo nieładnie. Przez całą trasę patrzyłam jakiejś, bobu ducha winnej dziewoi, przez ramię.
Patrzyłam z zafascynowaniem, gwoli ścisłości.
Dziewoja trzymała w dłoniach swych (bez jakichś nadzwyczaj długich i nieobyczajnych paznokci) telefon, zwany współcześnie ponoć smartfonem. Patrzyłam z zazdrością, pierwsze primo dlatego, że działał tak szybko, jak powinien działaś telefon i komputer, które użytkuję, a które jednak tak nie działając, nieustannie prowokują mnie to defenestracji.
A wiem, że prędziutki był, skubianiec, bo bezczelnie patrzyłam co robi i co pisze. Nie to, żeby mnie to jakoś specjalnie interesowało, ale dorastanie moich dzieci jednak co jakiś czas sobie wizualizuję i ciekawam, jak my to przeżyjemy.
Dziewoja "rozmawiała" równocześnie z kilkoma osobami, poprzez kilka różnych aplikacji. Z zazdrością patrzyłam, jak z jednej z nich (aplikacji, nie osób) skopiowała zdjęcie z tatuażem na palcu, chyba środkowym, z imieniem ukochanego, przesyłając je do kilku osób naraz, w tym do posiadacza imienia, komentując to jakimś skrótem, którego jakoś nie łapię. Po czym odpytała posiadaczkę tatuażu, dlaczego luby tatuażu nie posiada, lubego o powody aż takiego wyrażania miłości, inną koleżankę namawiała do jakiejś akcji ośmielenia bliżej nieokreślonego typa, jednocześnie przeglądała kolejne zdjęcia w jednej z aplikacji, które nie wzbudzały aż takich jej emocji, następnie omawiała szczegóły jakiegoś spotkania przy piwie i jeszcze, w innym okienku, sprawdzała - chyba połączenia.
A wszystko podczas przejazdu na odcinku dwóch przystanków. 5 minut?
Refleksje to mam takie:
- Stara jestem. Nieodkrywcze.
- Rozumiem już te wszystkie kampanie, namawiające młodzież, aby ze sobą rozmawiała wzajemnie, dowcipy o bolących od schylonej głowy karkach, lamentowaniu o nieumiejętności rozmawiania młodzieży ze sobą wskutek nadmiaru czasu, poświęconego elektronicznemu narzędziu komunikacji.
- Myśl, jak to odwlec w czasie - w sensie, żeby moje dzieci tego nie doświadczyły tego zaniku komunikacji werbalnej  - a jednocześnie nie stały się jakoś społecznie wykluczone.
- Inna myśl - a może to jednak nie jest takie złe i straszne? Może demonizuję to, bom stara (vide refleksja numer 1)?
- Zazdroszczę jej tego telefonu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz