środa, 14 września 2016

połowa

... miesiąca za nami, a Kacper dalej w żłobku. Może to za szybko, żeby odtrąbić sukces, ale mogę jednak przyznać, że jakoś gość temat ogarnął. Nie płacze, ani rano ani po południu. Owszem, minkę robi w podkówkę, ale nie jest to płacz z zeszłego tygodnia.
Nie wiem, jak długo pociągnie, bo glut mu z nosa idzie przodem i tyłem. Idąc tyłem powoduje kaszel, który naprawdę nie brzmi zbyt atrakcyjnie... Ale póki co nie wszczynam alarmu, bo rzęzi z rzadka, nie gorączkuje, noce przesypia w miarę normalnie. Bo też nie w całości, budzi się raz czy drugi, przypuszczam, że przeszkadza mu zarówno katar jak i upał, który trwa i trwa i końca nie widać.
Upał ma, rzecz jasna, zalety. Można chodzić roznegliżowanym, choć to tylko możliwość teoretyczna. Bo jak ktoś pracuje w biurowcu klasy A, gdzie klimatyzacja włączona na maksimum chłodzi do stopni 20-21, to może ten upał nie być takim dobrodziejstwem. Z tego względu w pracy chodzę w swetrze i szaliku, rajstopach i grubszych butach. I smarkam. I boli mnie gardło.
A poza tym...
Ninka już weszła w rytm, chociaż nawyk robienia zadań domowych w szkole jeszcze nie jest opanowany. Szaleje z koleżankami, opowiada z entuzjazmem o zajęciach i o tym, co powiedziała lub zrobiła Wiki lub Tosia. Ćwiczy i podśpiewuje piosenki, których jej uczą. Wieczorami chwyta za książki - może wreszcie ruszy z kopyta z czytelnictwem? 
Iga też już się pogodziła ze swoim losem, nie protestuje przeciwko prowadzeniu do przedszkola i tylko przed rozstaniem przytula się mocno, jak nigdy dotąd. Wydoroślała ostatnio, dalej jest nieokiełznaną wariatką (gdzieś tak za piątym razem słucha, a czasem wcale, ciągle wszędzie jej pełno, nie usiedzi na pupie przy posiłku, w pociągu, w tramwaju, skacze, biega, śpiewa i krzyczy). Ale też wysławia się tak ładnie, elegancko wręcz. Zawsze była logiczna, ale teraz jakość rozmowy z nią naprawdę jest wysoka.
Zaskakuje mnie też czasem i martwi jednocześnie - że czegoś się boi. Nie raz i nie dziesięć razy mówiła, że czegoś tam nie potrafi, za każdym razem próbuję jej tłumaczyć, że potrafi tyle, ile może, że musi próbować a się nauczy, żeby spróbowała. Ale dopiero ostatnio pokazała taką duszyczkę małego dziecka mówiąc, że czegoś się obawia - na przykład pójścia na basen.
I też tłumaczę i przekonuję, rozmawiam i staram się lęki oswoić, jakoś się udaje. Tylko dziwi mnie to u niej, bo przez ten jej szalony charakter utkwiło mi w głowie, że to mały kamikadze. 
Najwyraźniej nie ma takich...
A co do Kacpra - chyba przyjął do wiadomości, że wszelki opór i sprzeciw jest bezcelowy. Źle mu tam chyba nie jest, panie normalne, dzieci też, więc jakoś przestał protestować. 
Jego reakcją na żłobek jest obecnie reakcja na mnie. Kiedy jestem nieopodal to muszę być obok, blisko, cały czas. Wystarczy, że wyjdę na chwilę i on to zaobserwuje – jest ryk. Jeśli wymknę się niepostrzeżenie problemu zbyt wielkiego nie ma, jeśli nie ma mnie w domu – też nie ma problemu. Ale od kiedy jestem w polu widzenia mam zakaz wydalania się bez Kacpra. Dość bezwzględnym wrzaskiem egzekwuje to oczekiwanie.
No i tak nam leci dzień po dniu. Pobudka 6-6.30, dzieci 15 minut później. Gonitwa z ubieraniem się, jedzeniem, szykowaniem i 7.15 wymarsz, bo o 7.22 wsiadamy do pociągu. 10 minut później wysiadamy wesołą ekipą w samym centrum miasta i rozchodzimy się, ja odprowadzam Igę i mknę do mojej szklanej wieży, K. odprowadza Ninę i Kacpra i wędruje do pracy.
A z powrotem to już różnie bywa, wszystko zależy od dnia i rodzaju zajęć. Wtorki i czwartki zarezerwowane są dla Igi na tańcowanie, a właściwie na Zumbę. Podoba jej się to, wychodzi jej rewelacyjnie, jeszcze nie idealnie, ale zaczyna naśladować prowadzącą. W środy obie lale idą na basen a od przyszłego piątku będą też chodzić na francuski. Jakoś to musimy sobie poorganizować, na razie idzie nieźle, choć jazda komunikacją publiczną w upalne dni nie należy do moich ulubionych rozrywek.
Zimą też nie będzie należała.
Choć i tak ta myśl, że w czasie, kiedy ja sobie beztrosko spaceruję po mieście, to inni duszą się w tych swoich małych, śmierdzących autkach, sprawia mi nielichą frajdę…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz