wtorek, 22 listopada 2016

po piętnaście

W niedzielę Ninka odezwała się do mnie i K.:
- A który dzisiaj jest?
- A dwudziesty - odparłam.
- A to dzisiaj Kacper skończył 15 miesięcy.

No fakt. Skończył. Pamiętała o tym ona jedna, siostra.

Chwilę później zapłakana Nina patrzyła na Kacpra - bo też złapał ją jakiś wirus, od którego rozbolała ją głowa, gardło zrobiło się czerwone i gorączka dopadła. W efekcie przeleżała cały weekend a my staraliśmy się, żeby do Kacpra się nie zbliżała, bo chłopczyk powoli wraca do siebie po antybiotyku. No nie chcieliśmy gościa zarazić czymś, co posiadła Ninka.

I Ninka zapłakała się, bo nie mogła się z Kacprem pobawić.

A Iga może się bawić z bratem - i się bawi. I pomaga! Coś spadnie - podnosi, układa bratu klocki pudełkowe, a czasem się z nim droczy. A ten się wkurza! A jakże, i ugryźć potrafi, kiedy siostra nie chce mu swojego jedzenia oddać.

Bo chłopczyk na swoją piętnastą miesięcznicę szczupły jest nadal i niewysoki, ale za to dalej je ogromne ilości pożywienia. Aż mu brzuszek od tego puchnie, co w połączeniu z jego wielką głową (no dobra, normalną, ale ponieważ ma bujną czuprynę, to wygląda jak wielki baniak) wygląda dość koszmarnie.

Gość już ładnie chodzi, wstaje. Szarpie i się irytuje, jak jest nie po jego myśli. Z gadaniem jak dotąd, czyli umiarkowanie, ale idzie ku lepszemu. Ma wieczny katar, idą mu wszystkie możliwe zęby. Śpi ślicznie, choć czasem w nocy pokaszluje - przez tę suchość powietrza i katar. Ale i tak śpi, bo co mu tam.

Ostatnio czasu nie mam wiele dla tych moich rybek złotych, bo ciągle coś. Tym cosiem była ostatnio ważna rocznica urodzinowa Dziadka Kaja, którego potem wywiozłam w las. A potem jeszcze zajęcia prowadziłam, szykowałam się do nich, i tak oto dzieci bez matki się chowają. Nie wydaje mnie się, aby do końca roku miało być lepiej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz