piątek, 8 stycznia 2016

noworoczne zdrówko

Z pewną taką nieśmiałością i niepewnością napiszę, że u nas prawie wszystko w porządku, wszyscy całkiem zdrowi.
Jakoś ciągle coś się nas czepia a mnie doprowadza to do szewskiej pasji.
Najpierw, kilka dni przed świętami, kichać zaczął K. W dzień urodzin Niny, 22ego, pojechaliśmy do Opola, gdzie kichać zaczął Kacper. Mając w pamięci jego uszkowe problemy dość intensywnie czyściliśmy nochala, jakoś zaczęło przechodzić. Wtedy trafiło i mnie. Szczęśliwie sam katar. Potem młodemu jeszcze oczka zaropiały. Nosz….
I kiedy już w miarę wszyscy byli zdrowi, po sylwestrowych szaleństwach do północy i noworocznym bieganiu po śniegu, Iga… dostała gorączki. I to nie byle jakiej – od razu wystrzeliła z 39 stopniami. Mieliśmy wracać do domu w Nowy Rok, ale wobec takich argumentów zostaliśmy do 2 stycznia, żeby być w pobliżu Igi. A ta bździągwa obudziła się jeszcze z niewielkim stanem podgorączkowym, ale po paru godzinach i to minęło. Została w Opolu, pod czujnym okiem dziadków, a my pomknęliśmy do Wrocławia, gdyż Nina została zaproszona na urodziny, na które KONIECZNIE musiała pójść. A ja też nie chciałam, żeby cokolwiek, co sobie rozwinęła Iga, przeszło na Kacpra.
Tak więc w sobotę byliśmy z powrotem w domu. Nina wybyła do Julki, została tam zresztą na noc, a całą niedzielę spędziliśmy po cichu – wobec braku Igi w domu.
W poniedziałek prawie wszystko wróciło do normy – przesiedziałam z młodym sama w domu aż do wieczora, bo K. z Niną wrócili dopiero około 19 (basen…). A we wtorek Igę przywieźli dziadkowie i dom znowu zaczął brzmieć tym małym jazgotkiem.
I kiedy już wszystko powoli miało się układać zadzwoniła do mnie nauczycielka Niny i powiedziała, że Nina źle się czuje. K. przywiózł więc Ninę do domu wcześniej, niż miała w planach a tu – gorączka! Poszybowało na 38,2. Ninkę umieściliśmy więc w miejscu odosobnienia, gdzie sobie drzemała i oglądała bajki. Jak się można było spodziewać – w środę Nina była już zdrowa. Na tyle, że poszła z Igą i K. lepić bałwana i rzucać się śnieżkami.

I tak od wczoraj wróciła rutyna. Bardzo bym sobie też życzyła, aby wróciło dobre zdrowie, bo mam konkretne plany z nim związane. Jeszcze tylko resztki kataru i kaszlu u mnie wyleczyć, dzisiaj uzyskane zapuchnięte oko unormować i będzie tak, jak być powinno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz