Z pewną taką nieśmiałością i niepewnością napiszę, że u nas
prawie wszystko w porządku, wszyscy całkiem zdrowi.
Jakoś ciągle coś się nas czepia a mnie doprowadza to do
szewskiej pasji.
Najpierw, kilka dni przed świętami, kichać zaczął K. W dzień
urodzin Niny, 22ego, pojechaliśmy do Opola, gdzie kichać zaczął Kacper. Mając w
pamięci jego uszkowe problemy dość intensywnie czyściliśmy nochala, jakoś
zaczęło przechodzić. Wtedy trafiło i mnie. Szczęśliwie sam katar. Potem młodemu
jeszcze oczka zaropiały. Nosz….
I kiedy już w miarę wszyscy byli zdrowi, po sylwestrowych
szaleństwach do północy i noworocznym bieganiu po śniegu, Iga… dostała
gorączki. I to nie byle jakiej – od razu wystrzeliła z 39 stopniami. Mieliśmy
wracać do domu w Nowy Rok, ale wobec takich argumentów zostaliśmy do 2
stycznia, żeby być w pobliżu Igi. A ta bździągwa obudziła się jeszcze z
niewielkim stanem podgorączkowym, ale po paru godzinach i to minęło. Została w
Opolu, pod czujnym okiem dziadków, a my pomknęliśmy do Wrocławia, gdyż Nina
została zaproszona na urodziny, na które KONIECZNIE musiała pójść. A ja też nie
chciałam, żeby cokolwiek, co sobie rozwinęła Iga, przeszło na Kacpra.
Tak więc w sobotę byliśmy z powrotem w domu. Nina wybyła do
Julki, została tam zresztą na noc, a całą niedzielę spędziliśmy po cichu –
wobec braku Igi w domu.
W poniedziałek prawie wszystko wróciło do normy – przesiedziałam
z młodym sama w domu aż do wieczora, bo K. z Niną wrócili dopiero około 19
(basen…). A we wtorek Igę przywieźli dziadkowie i dom znowu zaczął brzmieć tym
małym jazgotkiem.
I kiedy już wszystko powoli miało się układać zadzwoniła do
mnie nauczycielka Niny i powiedziała, że Nina źle się czuje. K. przywiózł więc
Ninę do domu wcześniej, niż miała w planach a tu – gorączka! Poszybowało na
38,2. Ninkę umieściliśmy więc w miejscu odosobnienia, gdzie sobie drzemała i
oglądała bajki. Jak się można było spodziewać – w środę Nina była już zdrowa.
Na tyle, że poszła z Igą i K. lepić bałwana i rzucać się śnieżkami.
I tak od wczoraj wróciła rutyna. Bardzo bym sobie też
życzyła, aby wróciło dobre zdrowie, bo mam konkretne plany z nim związane.
Jeszcze tylko resztki kataru i kaszlu u mnie wyleczyć, dzisiaj uzyskane
zapuchnięte oko unormować i będzie tak, jak być powinno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz