Trochę czuję, jakbyśmy lekko wychynęli na powierzchnię. Oddech
można złapać, rozejrzeć się po okolicy, ale na pełne wynurzenie jeszcze należy
poczekać. Mam na myśli stan naszego zdrowia, rodzinnego. Dzieci w zasadzie
zdrowe, Kacper czasem kaszlnie, Iga znowu ma mokro pod nosem. K. z wirusikiem
poradził sobie elegancko i z całego towarzystwa chyba ja jestem najmniej
zdrowa, kaszląc i smarkając.
No więc czekam, aż poczuję się w pełni zdrowa, póki co
testuję młodego na swoją nieobecność. Najpierw mój osobisty małżonek, teraz
teściowa opiekują się smarkaczem a ja realizuję fuchę. To zaledwie kilka
godzin, problemem nie jest to, że mnie nie ma, chodzi wyłącznie o
jedzenie. Młody bowiem konsekwentnie odmawia współpracy z miseczkami,
łyżeczkami, buteleczkami i innymi utensyliami, a przede wszystkim z ich zawartością. Głowę odwraca, buzię zaciska w
ciup i całym sobą pokazuje, co myśli o obcym jedzeniu.
Jesteśmy więc do siebie mocno przywiązani moją częścią
ciała.
Oczywiście, nie ustaję w wysiłkach, żeby jadł coś,
cokolwiek. Wieczorami dostaje kaszkę – łyżeczka kaszki i smoczek w dziub, wtedy
jest szansa, że coś połknie. W ciągu dnia zaś zupka, jarzynowa, coś na marchwi –
wciskamy w buziaka. A w dłoń chrupek kukurydziany, żeby choć w ten sposób
nasycić gada obcym jedzeniem.
W końcu zacznie jeść…
Choć pewnie łatwiej byłoby Kacprowi, gdyby miał choć jeden
ząbek. A tu plaża w gębuli.
Do karmienia go rwą się dziewczyny, ale dopóki smyk bardziej
nie je niż je to szans w takim wsparciu nie widzę.
Poza tym nasz dom zmienia się powoli w arkę, woda stoi
wokół, bo nasza cudowna glina nie pozwala wodzie wsiąknąć. Niedługo zamienimy
auto na łódkę i zaczniemy hodować kaczki.
Ninkę nauczycielka skomplementowała, że ponoć bardzo ładnie
sobie radzi i taka mądra jest. I tylko nie pozwoliła jej wziąć udziału w konkursie
recytatorskim, bo się spóźniła z wierszem - nie nauczyła się go na czas. Ukarała więc rodziców za to, że zbyt
długo wiersza dla dziecka szukali, odgrywając się na dziecku – bo Ninka bardzo
to mocno przeżyła. Co ciekawe, z maili od nauczycielki wynikało, że jest
jeszcze czas i wystarczy tylko tytuł wiersza podać a na nauczenie się go
przyjdzie jeszcze pora. Najwyraźniej maile sobie a życie sobie.
Iga, o dziwo, bez większych protestów i oporów ponownie
pojawiła się w przedszkolu, nie marudzi co dzień, że nie chce iść. Może
wreszcie zaczyna się tam czuć dobrze, może jakieś przyjaźnie powoli nawiązuje?
Ciężko powiedzieć, bo standardową odpowiedzią na pytanie jak było w przedszkolu
jest „fajnie”.
Byle do wiosny, cokolwiek przyniesie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz