Ukończył syn mój pół roku. Cóż to było za półrocze! Tyle się
działo… Z wielkiego, tłuściutkiego, dorodnego noworodka przeistoczył się w
wielkiego, półrocznego niemowlaka. Już nie tak tłuściutkiego – z takich naszych
kalkulacji wynika, że waży około 7,5 kg, więc kruszynka z niego. Drobinka,
niemalże. To, że nosi ciuchy na 74 czy 80 to nic. Chudziutki jest, bo nie
podwoił na półrocze wagi urodzeniowej.
I dobrze! Ja pierniczę, gdybym miała dźwigać prawie
dziewięciokilogramowego chłopaka to przecież by mi kręgosłup wygiął się i pękł!
Nosiłam przez minuty dwie zaprzyjaźnionego Tymka i naprawdę czułam, czułam
różnicę.
A Kacper, bestia, lubi być noszony. Wtedy przecież najlepiej
widać wszystko wokół i jakoś tak sympatyczniej, kiedy mama blisko.
Mama zaś jest lekarstwem na całe zło. Ona i zawartość jednej
jej piersi. Jednej – drugiej Kacper nie ssie już od dwóch miesięcy. Zaiste –
bestia z niego. Najpierw młody musiał dojeść z prawej, bo z lewej za mało mu
było. Potem odmawiał jedzenia z tej felernej lewej, bo słabiej leciało, więc go
oszukiwałam i spod pachy karmiłam. A teraz – moja lewa pierś zakończyła pracę,
nie karmię nią, nie leci, koniec. Prawa za to daje radę, nie ma wyjścia. Kacper
mleka nie odmawia.
Odmawia zaś każdego innego jedzenia. Po powrocie z czeskich
ferii postanowiłam zacząć eksperyment z kaszką manną. Szło słabo, jak zwykle na
początku idzie niemowlakom, bo umiejętność zlizywania z łyżeczki nie istniała.
Ale jakoś tam coś zjadł. W tym tygodniu zaczęłam z marchewką z jabłkiem.
Oczywiście mina Kacpra była genialna, kiedy mus dostał się na kubeczki smakowe –
jakby cytrynę spijał. Z dwa razy dał sobie wepchnąć łyżeczkę do dzioba i
koniec. Odwracał głowę, zamykał buzię. Nie i już. Z dnia na dzień było coraz
gorzej, dzisiaj na propozycję jedzenia zareagował płaczem. Co jest o tyle
dziwne, że dostał inny posiłek, pyszne warzywka (ble…)…
A zaciska te swoje usteczka, no w ciup! Normalnie to wygląda
jak buldożek taki, śliną znaczy każdy fragment domu, ale weź go posadź
człowieku w foteliku i od razu – zacięta mina, usta w linijkę, spróbuj coś tam
wcisnąć. Jeśli się jednak próbuje – wszystko wokół jest utytłane, ale
pożywienia w buzi nie ma.
No nie wiem, jak tak dalej pójdzie, to do roczku dojedziemy
na tym moim mleku…
Nie ma młody jeszcze żadnego ząbka, może jakoś nie odczuwa potrzeby
i przez to?
Brak obcego pożywienia nie przeszkadza mu zupełnie. Otrzymał
obecnie basen ogrodowy, wyściełany kocami, jako swój plac zabaw. Turla się w
nim tam i z powrotem. Przewrót na brzuch i na plecy nie stanowi problemu,
podnosi pupkę i przesuwa swe ciałko do przodu. Na rączkach podnosi przód
ciałka, ale połączenie tych dwóch faktów jakoś mu nie idzie. I dobrze,
najbardziej boję się momentu, kiedy zrobi się mobilny…
Bo ciekawski jest okropnie. Wszystko, ale to wszystko go
interesuje. Najchętniej też to wszystko wyśliniłby dokumentnie. Czego się nie
dotknie – zamienia w oślizgłe i mokre, obrzydliwość!
Nie ma chłopina szczęścia do zdrowia. Ukochana siostra Iga
znosi do domu każde możliwe paskudztwo. Sama kichnie, smarknie i zapomina, a
ten skrzat się męczy. Jak choćby dziś – budzi się co chwilę, bo nosek zatkany,
w dzień też spać nie bardzo może. Bida taka.
No i te uszka jego… W czwartek ponoć dalej uszko w środku
czerwone, ryzyko rozwoju zapalenia ogromne, a jak zapalenie ucha – to i
antybiotyk. Szkoda mi go okropnie i nie mam żadnego pomysłu, jak mu pomóc.
Do tego wygląda jak rumiany, bo z buzi nie schodzi mu
intensywna czerwień. Ma buźkę nadwrażliwca, dziewczyny też są dość wrażliwe,
choć on z tej trójki najbardziej. Natłuszczam go więc bardzo intensywnie i jest
jakby ciut lepiej, ale smarować trzeba co chwilę i pewnie nawet jak zejdzie
upiorna czerwień - nie przestawać. Nie chcę smarować lekami, bo co mi z tego,
że buzię wyleczę, skoro jak tylko leki odstawię będzie to samo? Smoczek
zmieniłam, podejrzewając gada o sprawstwo, ale niewiele to pomogło, bo skóra już
chyba była naruszona.
Ze spaniem u młodego jest tak sobie. Częściowo przez te
uszka pewnie. Druga sprawa – ostatnie zmiany miejsc (a to Czechy, a to moi
rodzice, znowu dom) na pewno nie ułatwiają przystosowywania się. No i ja… Tak,
jestem winna. Trochę z wygody, trochę dla czułości, w okolicach 2 lub 4 nad
ranem biorę skrzata do łóżka i tak z nim śpię. I pewnie nauczył się, że należy
przytulić się do mamy i wtedy jest dobrze. Zasypia sam, śpi ładnie, potem go
karmię – raz czy dwa razy zanim położę się spać – ale po kolejnym karmieniu już
go nie odkładam. Oj tam, niedługo wyrośnie i nawet całus od matki to będzie dla
chłopaka blamaż, więc zamierzam się nacieszyć, póki mogę. Tyle mojego….
Drzemki dzienne ma jakieś takie nie do uregulowania.
Wszystko zależy, jak wstanie i gdzie tego dnia jedziemy. Moje marzenia co do
ustalenia jakichś stałych pór na razie pozostają dalej marzeniami. Młody raz śpi
dwie godziny, innym razem 20 minut i też mu wystarcza. Bez snu wytrzymuje ponad
trzy godziny i to jest dla mnie wyznacznikiem, że czas drzemki nadchodzi –
patrzę na zegarek, patrzę na jęczącego młodego i wiem, że to nie głód czy nuda
tylko senność. No i jakoś działa…
Chłopak jest generalnie radosny i uśmiechnięty. Nie ma
problemów z nowymi osobami – patrzy badawczo, sprawdza, czy zna. Ocenia. No,
nie zna. Patrzy dalej, co z tym zrobić i… nie robi nic. Ostatnio, podczas
imprezy imieninowo - urodzinowej mojej Mamy przyszły jej przyjaciółki. Jedna z
nich, zlustrowana przez młodego, nie pytając zbytnio o zdanie, wzięła go po
prostu na ręce. Nawet nie jęknął. Siedział przy stole i uważnie oglądał całe towarzystwo.
Na wyjeździe feryjnym też oglądał i badał, ale alarmu nie podnosił.
Największą frajdę sprawia mu jednak przebywanie z siostrami,
zwłaszcza z Ninką. Iga to jednak mały skrzat, więc nie potrafi wytrwać przy
Kacprze tak, jak Nina. A tę po prostu uwielbia. Wystarczy, że coś powie, byle
co, ten zaśmiewa się do rozpuku. Wodzi za nią wzrokiem z rozdziawioną miną,
cieszy się, jak głupi do sera. Nina jeszcze nie wie, że już niedługo będzie się
opędzać od swojego wielbiciela…
No, łatwo nie było dobrnąć do tego momentu. Osobiście
odczuwam to dużo bardziej dotkliwie, niż przy dziewczynach, a przyczyn jest
wiele – Nina w szkole, więc nie można zapakować gromady i wyjechać w dowolnym
momencie. Są dwa trolle starsze, które wymagają atencji, a ten mniejszy mocno
jazgotliwy. Jakoś mój organizm nie chce być coraz młodszy i brak snu traktuje
jak zamach na niepodległość i integralność.
Teraz, teoretycznie, będzie łatwiej. Bo i gość starszy i
wiosna idzie. Ale ten miniony czas i tak był wspaniały!
Tymek z kolei nie chce pić mleka A jeśli już to tylko z lewego cycka, prawy ma w pogardzie (podajmy sobie dłonie) Kombinuję więc, ściągam, robię mu na tym mleku kaszki, wtedy zje. Ale minę ma pod tytułem "Schabowego dajcie. I chleba. I peto kiełbasy " Musimy się przed nim chować z naszym jedzeniem tak się drze.
OdpowiedzUsuńPoczuł magię prawdziwego jedzenia... Spory chłop z niego, co się dziwisz, musi brzuszek napełniać. A tego mojego chudziaczka nie potrafię, póki co, przestawić.
OdpowiedzUsuń