niedziela, 21 lutego 2016

połowa niemowlaka

Ukończył syn mój pół roku. Cóż to było za półrocze! Tyle się działo… Z wielkiego, tłuściutkiego, dorodnego noworodka przeistoczył się w wielkiego, półrocznego niemowlaka. Już nie tak tłuściutkiego – z takich naszych kalkulacji wynika, że waży około 7,5 kg, więc kruszynka z niego. Drobinka, niemalże. To, że nosi ciuchy na 74 czy 80 to nic. Chudziutki jest, bo nie podwoił na półrocze wagi urodzeniowej.
I dobrze! Ja pierniczę, gdybym miała dźwigać prawie dziewięciokilogramowego chłopaka to przecież by mi kręgosłup wygiął się i pękł! Nosiłam przez minuty dwie zaprzyjaźnionego Tymka i naprawdę czułam, czułam różnicę.
A Kacper, bestia, lubi być noszony. Wtedy przecież najlepiej widać wszystko wokół i jakoś tak sympatyczniej, kiedy mama blisko.
Mama zaś jest lekarstwem na całe zło. Ona i zawartość jednej jej piersi. Jednej – drugiej Kacper nie ssie już od dwóch miesięcy. Zaiste – bestia z niego. Najpierw młody musiał dojeść z prawej, bo z lewej za mało mu było. Potem odmawiał jedzenia z tej felernej lewej, bo słabiej leciało, więc go oszukiwałam i spod pachy karmiłam. A teraz – moja lewa pierś zakończyła pracę, nie karmię nią, nie leci, koniec. Prawa za to daje radę, nie ma wyjścia. Kacper mleka nie odmawia.
Odmawia zaś każdego innego jedzenia. Po powrocie z czeskich ferii postanowiłam zacząć eksperyment z kaszką manną. Szło słabo, jak zwykle na początku idzie niemowlakom, bo umiejętność zlizywania z łyżeczki nie istniała. Ale jakoś tam coś zjadł. W tym tygodniu zaczęłam z marchewką z jabłkiem. Oczywiście mina Kacpra była genialna, kiedy mus dostał się na kubeczki smakowe – jakby cytrynę spijał. Z dwa razy dał sobie wepchnąć łyżeczkę do dzioba i koniec. Odwracał głowę, zamykał buzię. Nie i już. Z dnia na dzień było coraz gorzej, dzisiaj na propozycję jedzenia zareagował płaczem. Co jest o tyle dziwne, że dostał inny posiłek, pyszne warzywka (ble…)…
A zaciska te swoje usteczka, no w ciup! Normalnie to wygląda jak buldożek taki, śliną znaczy każdy fragment domu, ale weź go posadź człowieku w foteliku i od razu – zacięta mina, usta w linijkę, spróbuj coś tam wcisnąć. Jeśli się jednak próbuje – wszystko wokół jest utytłane, ale pożywienia w buzi nie ma.
No nie wiem, jak tak dalej pójdzie, to do roczku dojedziemy na tym moim mleku…
Nie ma młody jeszcze żadnego ząbka, może jakoś nie odczuwa potrzeby i przez to?
Brak obcego pożywienia nie przeszkadza mu zupełnie. Otrzymał obecnie basen ogrodowy, wyściełany kocami, jako swój plac zabaw. Turla się w nim tam i z powrotem. Przewrót na brzuch i na plecy nie stanowi problemu, podnosi pupkę i przesuwa swe ciałko do przodu. Na rączkach podnosi przód ciałka, ale połączenie tych dwóch faktów jakoś mu nie idzie. I dobrze, najbardziej boję się momentu, kiedy zrobi się mobilny…
Bo ciekawski jest okropnie. Wszystko, ale to wszystko go interesuje. Najchętniej też to wszystko wyśliniłby dokumentnie. Czego się nie dotknie – zamienia w oślizgłe i mokre, obrzydliwość!
Nie ma chłopina szczęścia do zdrowia. Ukochana siostra Iga znosi do domu każde możliwe paskudztwo. Sama kichnie, smarknie i zapomina, a ten skrzat się męczy. Jak choćby dziś – budzi się co chwilę, bo nosek zatkany, w dzień też spać nie bardzo może. Bida taka.
No i te uszka jego… W czwartek ponoć dalej uszko w środku czerwone, ryzyko rozwoju zapalenia ogromne, a jak zapalenie ucha – to i antybiotyk. Szkoda mi go okropnie i nie mam żadnego pomysłu, jak mu pomóc.
Do tego wygląda jak rumiany, bo z buzi nie schodzi mu intensywna czerwień. Ma buźkę nadwrażliwca, dziewczyny też są dość wrażliwe, choć on z tej trójki najbardziej. Natłuszczam go więc bardzo intensywnie i jest jakby ciut lepiej, ale smarować trzeba co chwilę i pewnie nawet jak zejdzie upiorna czerwień - nie przestawać. Nie chcę smarować lekami, bo co mi z tego, że buzię wyleczę, skoro jak tylko leki odstawię będzie to samo? Smoczek zmieniłam, podejrzewając gada o sprawstwo, ale niewiele to pomogło, bo skóra już chyba była naruszona.
Ze spaniem u młodego jest tak sobie. Częściowo przez te uszka pewnie. Druga sprawa – ostatnie zmiany miejsc (a to Czechy, a to moi rodzice, znowu dom) na pewno nie ułatwiają przystosowywania się. No i ja… Tak, jestem winna. Trochę z wygody, trochę dla czułości, w okolicach 2 lub 4 nad ranem biorę skrzata do łóżka i tak z nim śpię. I pewnie nauczył się, że należy przytulić się do mamy i wtedy jest dobrze. Zasypia sam, śpi ładnie, potem go karmię – raz czy dwa razy zanim położę się spać – ale po kolejnym karmieniu już go nie odkładam. Oj tam, niedługo wyrośnie i nawet całus od matki to będzie dla chłopaka blamaż, więc zamierzam się nacieszyć, póki mogę. Tyle mojego….
Drzemki dzienne ma jakieś takie nie do uregulowania. Wszystko zależy, jak wstanie i gdzie tego dnia jedziemy. Moje marzenia co do ustalenia jakichś stałych pór na razie pozostają dalej marzeniami. Młody raz śpi dwie godziny, innym razem 20 minut i też mu wystarcza. Bez snu wytrzymuje ponad trzy godziny i to jest dla mnie wyznacznikiem, że czas drzemki nadchodzi – patrzę na zegarek, patrzę na jęczącego młodego i wiem, że to nie głód czy nuda tylko senność. No i jakoś działa…
Chłopak jest generalnie radosny i uśmiechnięty. Nie ma problemów z nowymi osobami – patrzy badawczo, sprawdza, czy zna. Ocenia. No, nie zna. Patrzy dalej, co z tym zrobić i… nie robi nic. Ostatnio, podczas imprezy imieninowo - urodzinowej mojej Mamy przyszły jej przyjaciółki. Jedna z nich, zlustrowana przez młodego, nie pytając zbytnio o zdanie, wzięła go po prostu na ręce. Nawet nie jęknął. Siedział przy stole i uważnie oglądał całe towarzystwo. Na wyjeździe feryjnym też oglądał i badał, ale alarmu nie podnosił.
Największą frajdę sprawia mu jednak przebywanie z siostrami, zwłaszcza z Ninką. Iga to jednak mały skrzat, więc nie potrafi wytrwać przy Kacprze tak, jak Nina. A tę po prostu uwielbia. Wystarczy, że coś powie, byle co, ten zaśmiewa się do rozpuku. Wodzi za nią wzrokiem z rozdziawioną miną, cieszy się, jak głupi do sera. Nina jeszcze nie wie, że już niedługo będzie się opędzać od swojego wielbiciela…
No, łatwo nie było dobrnąć do tego momentu. Osobiście odczuwam to dużo bardziej dotkliwie, niż przy dziewczynach, a przyczyn jest wiele – Nina w szkole, więc nie można zapakować gromady i wyjechać w dowolnym momencie. Są dwa trolle starsze, które wymagają atencji, a ten mniejszy mocno jazgotliwy. Jakoś mój organizm nie chce być coraz młodszy i brak snu traktuje jak zamach na niepodległość i integralność.

Teraz, teoretycznie, będzie łatwiej. Bo i gość starszy i wiosna idzie. Ale ten miniony czas i tak był wspaniały!

2 komentarze:

  1. Tymek z kolei nie chce pić mleka A jeśli już to tylko z lewego cycka, prawy ma w pogardzie (podajmy sobie dłonie) Kombinuję więc, ściągam, robię mu na tym mleku kaszki, wtedy zje. Ale minę ma pod tytułem "Schabowego dajcie. I chleba. I peto kiełbasy " Musimy się przed nim chować z naszym jedzeniem tak się drze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poczuł magię prawdziwego jedzenia... Spory chłop z niego, co się dziwisz, musi brzuszek napełniać. A tego mojego chudziaczka nie potrafię, póki co, przestawić.

    OdpowiedzUsuń