czwartek, 30 sierpnia 2018

back...

Powróciły. Wszystkie trzy. Moje żelki. I od razu w domu słychać prawie nieustający krzyk, śmiech i odgłosy używania zabawek. I pewnie słychać moje rosnące wnerwienie...
Wystarczyło z auta wnieść ich manele i nagle zabawki, ubrania, zeszyty i notatniki oraz cała reszta paskudztwa jest wszędzie.
Wczoraj żelki zrobiły kolację. Najpierw przestudiowaly dziecięca książkę kucharską, napisały menu i przystąpiły do dzieła. Iga zbierała zamówienia, Nina szykowała a Kacper bardzo chciał pomagać, ale że przeszkadzał był cały czas pzlrdzesuwany i odsuwany. Reakcją był jego protest.
Ostatecznie każdy dostał zamówione danie. I choć posiłkom uroku nie brakowało to do ideału z książki było im daleko.
Ale był to i tak jeden z najprzyjemniejszych posiłków jakie zjadłam w życiu!
Tak to właśnie żelki kończą wakacje. Szykujac się do nowych wyzwań!

2 komentarze: